Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

piątek, 20 lutego 2015

Madera: dzień pierwszy - Funchal, Cabo Girão i Ponta do Pargo

Pierwszym punktem naszej "posesyjnej" podróży był 5-dniowy pobyt na Maderze. Zgodnie przyznajemy, że jest to najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory odwiedziliśmy! Mamy nadzieję, że zdjęcia oddadzą chociaż odrobinę magii, którą ta niewielka wysepka w sobie skrywa. Z racji tego, że wspomnień jest bardzo dużo, podzieliliśmy rozdział o Maderze na kilka części. Rozpoczynamy wstępem o stolicy wyspy – Funchal!






Przygodę z Maderą rozpoczęliśmy od wynajęcia auta i zakwaterowaniu się w niewielkim hostelu w stolicy wyspy, Funchal. W tak krótkim czasie (tylko pięć dni) auto zdecydowanie konieczne jest do poznania tej niewielkiej wyspy. Niewielkiej, bo o długości 57 km i szerokości 22 km, długość wybrzeża to ok. 140 km. Niemniej, jej wulkaniczna przeszłość sprawia, że pokonanie tych kilometrów nie zawsze jest takie łatwe ze względu na ogromne zróżnicowanie terenu i góry, ze szczytu których niekiedy można dostrzec ocean Atlantycki (najwyższy szczyt Pico Ruivo ma 1862 m n.p.m.). Odetchnęliśmy też z ulgą zaraz po wylądowaniu, jako że dość niepewnie czuliśmy się na (podobno) jednym z najniebezpieczniejszych lotnisk w Europie.
Źródło: www.interestingengineering.com
Madera nazywana jest „krainą wiecznej wiosny” i „perłą Atlantyku”. Będąc tam w styczniu mogliśmy podziwiać nasyconą zieleń, o której w Polce można pomarzyć nawet wiosną. Temperatury wahały się od 16 do 25 stopni, w zależności od tego czy znajdowaliśmy się w górach czy przy oceanie. Pogoda często zmieniała się z minuty na minutę - w zależności od tego czy znajdowaliśmy się przed, czy za górą. Ten niezwykły mikroklimat sprawiał, że gdy w jednej części wyspy padał deszcz, w drugiej spodziewać się można pięknej pogody i nie przekreśla to szans na udane zwiedzanie. 


Podczas zwiedzania stolicy mieliśmy trzy główne cele: Mercado dos Lavradores, przejście uliczką Rua da Carreira oraz dzielnica Monte. Nie ukrywamy, że też za cel postawiliśmy sobie odnalezienie kilku pomników jak np. słynny ostatnio pomnik Cristiano Ronaldo (tak, Cristiano pochodzi z Madery) czy Józefa Piłsudskiego, który od 21 grudnia 1930 do 23 marca 1931 przebywał tu celach wypoczynkowych.

Mercado dos Lavradores - Workers' Market

„Maracujá! My friend! Try very tasty maracujá!”



Jest to bez wątpienia turystyczne "Must See" Madery. Wnętrze Mercado już od progu wita ogromną różnorodnością kolorów i gatunków kwiatów, owoców i warzyw, a także obszerną halą sprzedaży ryb (chociaż niektórym okazom bliżej było do morskich potworów…). Nagabujący sprzedawcy potrafią przywitać się niemal w każdym języku i łamanym polskim utwierdzić w przekonaniu, że marakuja, którą oferuje, jest najlepszą marakują w całym Mercado.
Na każdym kroku sprzedawcy zachęcają do skosztowania przeróżnych typów markuj (nie wiedzieliśmy wcześniej, że tak dużo ich istnieje), trzciny cukrowej, melonów, mango… Kosztowanie i następnie odmówienie zakupu może spotkać się jednak z wymownym fochem pani ekspedientki. Po wypróbowaniu więc kilku rodzajów owoców, postanowiliśmy nie dawać więcej powodów do obruszenia się na nas i zdecydowaliśmy, że więcej specjałów zakupimy w mniej turystycznym miejscu. Madera to wyspa, której klimat pozwala na uprawę przeróżnych tropikalnych roślin. Prym wiodą tu zwłaszcza banany - na plantacje tych owoców można natknąć się niemal na każdym kroku.


Rua da Carreira czyli ulica pełna sztuki

Wąska uliczna w sercu starego miasta to bez wątpienia jedno z najbardziej urokliwych staromiejskich miejsc jakim kiedykolwiek spacerowaliśmy. Każde drzwi, mur, ściana, to osobne dzieło sztuki. Przyjemnie jest usiąść więc w jednej z kawiarenek, zamówić w typowo portugalskim stylu małą kawę espresso (nazywaną w Portugalii Bica) i przekąsić Bolo do Caco – typowy przysmak na Maderze. Jest to świeże, jeszcze ciepłe pieczywo posmarowane masłem czosnkowym. Poniżej kilka ujęć z Rua da Carreira.


Monte – Ogród Tropikalny, kolejka i wiklinowe sanie

Żeby dostać się do dzielnicy Monte zdecydowaliśmy się na iście turystyczną wyprawę wagonikiem kolejki linowej Teleferico. Było jednak warto, mogliśmy bowiem podziwiać Funchal z lotu ptaka, zaglądając mieszkańcom niemal do okien i ogródków. Sprawiło nam to ogromną frajdę, jak widać na załączonych zdjęciach ;)

Dzielnica słynie przede wszystkim z Pałacu i Ogrodu Tropikalnego (znajdującego się podobno na liście 13 najpiękniejszych na świecie). Skorzystaliśmy więc z opcji biletu łączonego (kolejka w dwie strony oraz Ogród). Miejsce zachwyca przede wszystkim bujną tropikalną roślinnością, nie brakuje tam też akcentów azjatyckich i afrykańskich (które może już nie zawsze były tak piękne, bardziej kiczowate, ale na pewno intrygujące). W ogrodzie można wybrać różne ścieżki spacerowe w zależności od upodobań i preferowanej długości spaceru. Dodatkowo w cenę biletu wliczona była skromna degustacja Wina Madera.
Wino Madera w smaku bardzo przypominało nam wino Porto. Jest dość słodkie i raczej ciężkie, wzmacniane (stąd też wynika dość wysoki poziom alkoholu 17-22%). Często podawane jako wino deserowe. Lepszym porównaniem byłoby więc go do polskich nalewek niż do standardowego wina. 

Nieopodal ogrodu znajduje się kościół Nossa Senhora do Monte, z którego podziwiać można piękny widok na miasto.

Największą ciekawostką jest jednak obecność nietuzinkowego przewoźnika u stóp kościoła, a mianowicie ogromnych wiklinowych sań (Carreiros do Monte), które pod wodzami dostojnie ubranych panów, zwożą turystów 2km w dół po asfalcie, by dotrzeć do Funchal. Spacerując tą drogą zauważyliśmy, że asfalt był wyślizgany do tego stopnia, że można było się w nim przejrzeć;) Koszt takiej zjazdowej przyjemności to ok. 25 euro od osoby. Postanowiliśmy więc, że sam widok sań nam wystarczy...




Z Monte znów wyruszyliśmy w stronę Funchal (kolejką linową), by jeszcze raz przespacerować się głównym deptakiem i odnaleźć wspomniane wcześniej pomniki. Jak widać poniżej - z sukcesem ;)

Nie mogliśmy też oprzeć się pokusie i nie spróbować napoju marakujowego. Pycha! Zwłaszcza w tak urokliwym miejscu jak uliczka z kolorowymi parasolkami ;)

Z Funchal wyruszyliśmy na drugi koniec wyspy, by podziwiać zachód słońca na najbardziej na zachód wysuniętej części Madery - Ponta do Pargo. Po drodze zaś wstąpiliśmy na słynny klif - Cabo Girão, który swą sławę zawdzięcza zarówno spektakularnej wysokości (589 metrów), widokom jak i… szklanej podłodze.

Pierwsza podróż autem wzdłuż wybrzeża również uzmysłowiła nam, że Madera to wyspa niesamowicie różnorodna, pełna długich tuneli, wąskich krętych ulic, gdzie nawet na autostradzie nachylenia są tak duże, że trzeba przerzucać się na drugi bieg by przemieszczać się małym autkiem (wszystkim podróżnikom polecamy wyposażenie się w auto z mocniejszym silnikiem. My nie do końca chyba byliśmy świadomi wszystkich drogowych wyzwań Madery..:).

W Ponta do Pago mogliśmy podziwiać przepiękny zachód słońca i napić się przepysznej ziołowej herbatki w Casa do Cha (Dom Herbaty) – herbaciarni znajdującej się przy punkcie widokowym. Co ciekawe, wbrew logice nazwy, w menu znajdowała się tylko jedna herbata… Niemniej, była wyjątkowa! 





Po zachodzie słońca ruszyliśmy w stronę kolejnej części wyspy, do Porto Moniz, słynącego z przepięknych naturalnych basenów. Ale o tym i innych atrakcjach Madery opowiemy już w kolejnym poście. Powyższa relacja to dopiero jeden dzień... ;) 

Pozdrawiamy (już z Warszawy, ale sercem cały czas jeszcze w Portugalii),
M&M

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...